Czas Świąt jest przed­sta­wiany w mediach jako chwile ide­alne, kiedy miliony ide­al­nych rodzin zasia­dają pięk­nie ubrane do stołu, śmieją się i spo­glą­dają sobie czule w oczy. Wręcz nie wypada wspo­mi­nać o tym, że nie lubi się Świąt lub że prze­bie­gają one w danej rodzi­nie ina­czej — sztywno, smutno, sztucznie.

Święta mogą być dużą próbą dla rodziny peł­nej kon­flik­tów lub rodziny chłod­nej, w któ­rej bra­kuje intym­no­ści. Niejedna osoba myśli z nie­chę­cią o tym, co może ją cze­kać: o powierz­chow­nych roz­mo­wach, krzyw­dzą­cych żar­tach, kry­tyce, peł­nym napię­cia mil­cze­niu czy byciu zepchnię­tym na boczny tor. W cza­sie Świąt nasila się złość na swo­ich rodzi­ców i innych człon­ków rodziny, żal, że jest tak, a nie ina­czej, poczu­cie krzywdy, stra­co­nego dzie­ciń­stwa. Uczucie samot­no­ści we wła­snej rodzi­nie bywa nie do zniesienia.

Jeśli masz pro­blem ze zło­ścią i żalem w sto­sunku do swo­jej rodziny, zebra­łam kilka reflek­sji na ten temat. Część z nich jest oparta na mojej świą­tecz­nej lek­tu­rze „Sztuka pro­stoty” Dominique Loreau. Wszystkie cytaty pocho­dzą z tej książki. Na pewno te krót­kie wska­zówki nie roz­wiążą zło­żo­nych pro­ble­mów nawar­stwia­ją­cych się od lat, ale mogą być pewną inspi­ra­cją i pomocą w indy­wi­du­al­nej terapii.

Nie rań siebie

Zauważ, że pie­lę­gnu­jąc i „nakrę­ca­jąc” swoją złość szko­dzisz przede wszyst­kim sobie. To tak, jak­byś chciał/a wbić szty­let w serce innej osoby, wbi­jasz go jed­nak we wła­sne serce. Złość jest cię­ża­rem, zatruwa życie. Zajmuje cenny czas, zużywa naszą ener­gię, pochła­nia myśli, męczy naszą duszę i ciało. Jeśli ją uze­wnętrz­niamy – czę­sto dopro­wa­dzamy do jesz­cze więk­szego impasu w rela­cjach i fru­stra­cji naszych potrzeb, jeśli nato­miast tego nie robimy – dopro­wa­dzamy się do bez­sen­sow­nego cier­pie­nia. Warto puścić swoją złość, nie inwe­sto­wać w nią ener­gii i nie poświę­cać jej myśli, pozwo­lić jej odejść – dla wła­snego dobra.

Złość to interpretacja

Często złość bywa skut­kiem pew­nej inter­pre­ta­cji wyda­rzeń. Czasami nawet będąc w epi­cen­trum zło­ści jakaś cząstka nas wie, że prze­sa­dzamy, że nie­spra­wie­dli­wie oce­niamy innych. Pozwólmy jej prze­mó­wić, wznie­śmy się ponad dotych­cza­sową inter­pre­ta­cję. Myśli są tylko myślami, a nie fak­tami. Często bywają znie­kształ­cone, pełne słów „nigdy”, „zawsze”, „nie powinno się”. Poddawanie się im nie jest koniecz­no­ścią. Zadaj sobie pyta­nia: „Czy jestem tego pewna na 100%?”, „Czy były jakieś wyda­rze­nia, które prze­czą tej myśli?”, „Co powie­działby o tych wyda­rze­niach neu­tralny sędzia, który nie jest po stro­nie ani mojej, ani rodziny?”, „Co myślę na ten temat, kiedy bar­dziej akcep­tuję moją rodzinę?”. Unikaj porów­nań z „lep­szymi”  rodzi­nami i sto­so­wa­nia odgór­nych wzor­ców. Po pierw­sze, nie wiesz, jak naprawdę jest w innych rodzi­nach, może masz tylko ich ide­alne wyobra­że­nie, po dru­gie ist­nieje wiele rodzin, gdzie dzieje się jesz­cze gorzej niż w Twojej.

„Niczego nie ocze­kuj od innych”

(D. Loreau)

Nie ocze­kuj, że inni dadzą ci szczę­ście, któ­rego nie możesz osią­gnąć samo­dziel­nie. Niczego nie żądaj i nie doma­gaj się. Być może zro­zu­mie­nie i akcep­ta­cja innych popra­wi­łyby tro­chę Twój nastrój, ale to nie oni są odpo­wie­dzialni osta­tecz­nie za Twoje szczę­ście. Jedynie Ty sam/a jesteś je sobie w sta­nie zapewnić.

Złość to czy­nie­nie sie­bie zależ­nym od ludzi

Złoszcząc się na rodzi­ców czy inne osoby uza­leż­niasz się od nich. Zachowujesz się tak, jakby twoja złość mogła mieć jakiś wpływ na ich zacho­wa­nie i jakby była ona środ­kiem do zaspo­ko­je­nia przez nich two­ich potrzeb. Lokujesz źró­dło zaspo­ko­je­nia na zewnątrz i od niego się uza­leż­niasz. Tak naprawdę nie masz wpływu na to źró­dło, więc fru­stra­cja jest nie­unik­niona. „Człowiek uza­leż­niony od innych jest żebra­kiem. Angażuj się tylko w to, co możesz zro­bić lub uzy­skać sama”. Skup się na swo­ich wła­snych przy­jem­no­ściach, hobby, karie­rze, rekre­acji, pie­lę­gnuj przy­jaź­nie, dąż do nie­za­leż­no­ści finan­so­wej i mieszkaniowej.

Złość to czy­nie­nie sie­bie zależ­nym od potrzeb

Silne pra­gnie­nie zaspo­ko­je­nia jakiejś potrzeby, słowa „moje”, „ja” – czy­nią nas nie­wol­ni­kami. Jedyny spo­sób na wol­ność i odpo­czy­nek to kształ­ce­nie nie­za­leż­no­ści od tych potrzeb. Ćwicz rezy­gna­cję, wyrze­cze­nia, zado­wa­laj się sama sobą. „Daj mózgowi i ner­wom odpo­cząć dzięki myśli o niezależności”.

Mamy mnó­stwo praw:

do oso­bi­stej wol­no­ści, sza­cunku, szczę­śli­wego dzie­ciń­stwa, godzi­wych zarob­ków, odpo­czynku itd. Ale czy to ozna­cza, że wszy­scy jeste­śmy auto­ma­tycz­nie wolni, sza­no­wani, mający szczę­śliwe dzie­ciń­stwo? Rzeczywistość nigdy nie przy­staje do wizji ide­al­nego świata. Jest jaka jest. Większość ludzi (a może wszy­scy) nie mają speł­nio­nych wszyst­kich potrzeb i nie­malże każda rodzina ma jakiś mniej­szy lub więk­szy pro­blem, z któ­rym się boryka. Każdy rodzic popeł­nia błędy, które mogą przy­czy­nić się do cier­pie­nia jego dziecka. Dlatego wła­śnie nie ma sensu porów­ny­wa­nie się z innymi rodzinami.

Spójrz także na drugą stronę barykady

Być może Twoi rodzice nie mogli z powodu swo­ich ogra­ni­czeń speł­nić Twoich potrzeb. Być może pro­blemy, z jakimi się zma­gali, unie­moż­li­wiały im wznie­sie­nie się ponad swój ego­izm i doj­rzałe potrak­to­wa­nie Ciebie. Często pro­blem obja­wia się z jed­nej strony cier­pie­niem danej osoby, a z dru­giej szko­dze­niem innym w jej oto­cze­niu. Spójrz na człon­ków Twojej rodziny bar­dziej jak na cier­piące i zagu­bione istoty, głodne wspar­cia i miło­ści, niż jako na narzę­dzia do zaspo­ko­je­nia Twoich pra­gnień. Te osoby same sobie nie potra­fią zapew­nić szczę­ścia, a co dopiero innym.

Jeśli chcesz prze­czy­tać wię­cej o zło­ści, pole­cam post „O zło­ści inaczej”

Zdjęcie: Mpls55408