W odpowiedzi na pytanie o relacje w rodzinie w dzieciństwie pan Waldek i pani Żaneta dają różne odpowiedzi. Pani Żaneta przyznaje, że pochodzi z rodziny alkoholowej i jej dzieciństwo było niezwykle traumatyczne. Pan Waldek uważa natomiast pytanie za bezzasadne, ponieważ „pochodzi z porządnej rodziny i nie przypomina sobie jakichkolwiek negatywnych momentów z dzieciństwa”. Często się zdarza, że pacjenci narcystyczni są wyjątkowo nieświadomi swojego zaburzenia a także jego przyczyn tkwiących w przeszłości. Idealizują swoją rodzinę i nie pamiętają bólu, jakiego doświadczyli.
Tymczasem zarówno pani Żaneta jak i pan Waldek byli postawieni w podobnej sytuacji. Jako dzieci oboje czuli się bardzo samotni, wręcz opuszczeni, niezrozumiani. Nie otrzymali wystarczającej dawki czułości i empatii od rodziców, nie doświadczyli wystarczająco, że są kochani po prostu za to, że są. Young w Schema Therapy pisze, że sytuacją najczęstszą jest układ, w którym matka poświęca dziecku dużo uwagi, ale nie jest to czysta czułość i bezwarunkowa miłość, raczej duma z dziecka w pewnych sytuacjach. Ojciec może być bierny, nieobecny, odrzucający, krytyczny, wykorzystujący. Często przyszły narcyz czuje się też w jakiś sposób gorszy od rówieśników lub inny. Bywa obdarzony wyjątkowymi właściwościami: inteligencją, urodą, sprawnością fizyczną, talentem artystycznym. Nie wie, dlaczego nie jest rozumiany przez rodziców lub nie okazują mu oni czułości, przyczyny szuka w sobie. Zaczyna przeczuwać, że jeśli rozwinie swe talenty, to zasłuży sobie wreszcie na miłość. Na to poświęca większość swej energii. Zaniedbany zostaje przy tym rozwój cech społecznych takich jak altruizm, empatia, poczucie obowiązku wobec innych, bo często w rodzinach narcyzów nie przywiązuje się do tego wagi. Dziecko jest rozpieszczane i traktowane w sposób specjalny. Jego życie zaczyna się skupiać wokół jednego wątku – bycia kimś wyjątkowym, ponadprzeciętnym i wtedy poczucia wartościowości oraz poczucia bezwartościowości i bycia ignorowanym, kiedy się nic nie robi.
W taki sposób w narcyzie stopniowo wykształcają się trzy części osobowości. Pierwsza jest najbardziej szczera, pierwotna i najgłębiej ukryta – Samotne Dziecko. Narcyz za wszelką cenę stara się nie dopuścić do tego, by tę część poczuć. Samotne Dziecko jest wrażliwe, niewinne, łatwo je zranić, jest, czego tak wypierał się pan Waldek, kruche. Czuje się niekochane i opuszczone. Przypuszcza, że brak miłości to jego wina.
Kiedy spotyka ludzi, Samotne Dziecko okrywa się skorupą zabezpieczającą je przed odczuwaniem bólu i pozwalającą, według jego zniekształconych przekonań, przetrwać. Ta skorupa to druga część – Agresor, Przypodobacz, Samo-Powiększacz, Wymagacz, Krytyk, Samoobserwator. Typ tej skorupy zależy od osoby i sytuacji. To są wszystkie zachowania, które widzimy z zewnątrz. Narcyz przemyca w swojej wypowiedzi wstawki o swoich osiągnięciach i wyjątkowości, krytykuje drugą osobę, stawia wielkie wymagania, obwinia cały świat. Jednocześnie może być typem osobowości narcystycznej z fobią społeczną, nieustannie skupionym na sobie, obserwującym się z zewnątrz, przerażonym możliwością niepodobania się komuś, niespełnienia standardów. Celem drugiej części osobowości jest uzyskanie miłości, akceptacji i zrozumienia, ale bez dopuszczenia do odczuwania Samotnego Dziecka (co oznaczałoby ból, bezbronność, poczucie gorszości). Narcyz chwali się – żeby być kochanym. Żąda zrozumienia i poświęcania mu czasu ponad miarę – bo brak mu miłości. Krytykuje – bo bez kontaktu z autentycznym Dzieckiem w nim nic nie zaspokaja go emocjonalnie. Dyskutuje, intelektualizuje i problematyzuje każdą próbę pomocy, ciągle mówi „ale”, wciąż jest na „nie” – ponieważ nie chce dopuścić do odczuwania emocji, woli się poruszać w bezpiecznym „gadaniu”. Tutaj mieszczą się także wszystkie zachowania związane z poszukiwaniem narcystycznego dopełnienia – osoby spełniającej wymagania, podwyższającej mu samoocenę, a jednocześnie uwikłanej w jego grę.
Kiedy narcyz wraca do domu, nie musi już toczyć gier Samo-Powiększacza, Wymagacza czy Dyskutanta. Wciąż jednak nie chce odczuwać obecności Samotnego Dziecka. Zaczyna się więc samoukajać, by zwalczyć pustkę. Tutaj wchodzi cały szereg zachowań, więcej na ten temat pisałam w poście Unikanie. Narcyz może objadać się, uzależnić od komputera, gier, facebooka, alkoholu, zakupów, seksu, pracy (!), od różnych czynności zapewniających adrenalinę (sportów ekstremalnych, ryzykownej jazdy samochodem, hazardu). Spokojniejszy narcyz może poprzestać na uzależnieniu od książek bądź fantazjowaniu na temat swojej wyjątkowości.
Życie osoby z narcystycznym zaburzeniem osobowości jest pełne smutku, pustki, negatywnych napięć. Jest wiecznie niespełnione. Często kończy się depresją. Jednak wyjście z błędnych kół narcyzmu daje uczucie niezwykłej ulgi, odplątania zawikłanych nici, upadku muru oddzielającego narcyza od innych ludzi.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o narcyzmie, polecam artykuły, które mi się spodobały (w nurcie psychodynamicznym):
A jak z tego wyjść? (Czy da się z tego wyjść?) Jak wygląda proces terapii?
Oczywiście, że da się z tego wyjść. Pacjenci narcystyczni, którzy załapią, o co chodzi, idą bardzo do przodu. Proces terapii zależy od problemów podanych przez pacjenta, ale głównie jest to praca nad relacjami. Narcyzi często czują się samotni i niezrozumiani, a paradoksalnie odpychają innych od siebie. Terapeuta może być pierwszą osobą, która im to unaoczni i której pacjent pozwoli się zbliżyć.
Ale, jak rozumiem, to wszystko nie jest możliwe, dopóki nie skontaktuję się z tym „Samotnym Dzieckiem”. Tylko co w sytuacji, gdy nie jestem w stanie tego zrobić, bo niemalże zapadam się pod ziemię ze wstydu i upokorzenia? Jeśli to jest jedyna droga, to nie wiem czy dam radę i czy w ogóle chcę.
„Samotne Dziecko” zawiera różne ważne kluczowe przekonania, np. „Jestem gorszy”, „Jestem wstrętny”, „Nie można mnie kochać”, „Jestem złym człowiekiem”. W psychoterapii chodzi właśnie o to, żeby się z nimi skonfrontować i także je zweryfikować. Oczywiście najskuteczniejsze jest tutaj doznanie akceptacji ze strony innych ludzi (na początku – terapeuty) po odsłonięciu się. W gruncie rzeczy ten wstyd nie jest adekwatny do rzeczywistości i celem terapii jest, by pan uwierzył w siebie i swoją wartość.
Nie zgodze sie z powyzszym komentarzem- osoby o osobowosci narcystycznej sa notorycznie trudne w kontaktach i generalnie rzadko przychodza na terapie bo nie widza powodu zeby sie zmieniac. Sama terapia jest z reguly dlugoterminowa, dosc powolna I frustrujaca dla obydwu stron bo narcyz nie bierze odpowiedzialnosci za swoj udzial w kreowaniu problemow do czego zacheca go terapeuta. Pewna zmiana I poprawa w funkcjonowaniu spolecznym jest mozliwa przy duzej motywacji, ale nie oczekiwalabym 'wyjscia z narcyzmu’.
Faktycznie terapia jest trudna i długotrwała. Ale mnie jako terapeutę motywuje to, że są to osoby faktycznie cierpiące. Na moi kursie terapeutycznym i superwizjach uczono mnie, że warto podjąć się terapii narcyzmu i są szanse na sukces.