Zaburzenia oso­bo­wo­ści
nie są czymś rzad­kim i ezo­te­rycz­nym. Nie spro­wa­dzają się tylko do obec­nych w seria­lach  psy­cho­pa­tów i mod­nie brzmią­cej oso­bo­wo­ści bor­der­line. Według róż­nych danych w popu­la­cji ogól­nej osoby z zabu­rze­niami oso­bo­wo­ści sta­no­wią od 2 do 18%. Oznacza to, że co dzie­siąta albo co piąta osoba cierpi na jakieś zabu­rze­nie oso­bo­wo­ści. Prawie z pew­no­ścią każdy z nas spo­tkał taką osobę. Nie mówiąc już o całej rze­szy tych, któ­rzy prze­ja­wiają jakiś rys tego typu zabu­rzeń.    
Jak zacho­wuje się nar­cyz i z czego jego zacho­wa­nia wyni­kają? To, co koja­rzy się auto­ma­tycz­nie – samo­uwiel­bie­nie, prze­chwa­la­nie – nie zawsze wystę­puje. Z dru­giej strony, naukowe kry­te­ria DSM i ICD w zupeł­no­ści nie wyczer­pują obrazu nar­cyza, nie pene­trują go do głębi, są tylko wierz­choł­kiem góry lodo­wej.
Wyobraźmy sobie pana Waldka i panią Żanetę. Oboje są nar­cy­zami, cho­ciaż o tym nie wie­dzą. Co się dzieje?
Pan Waldek wcho­dzi do gabi­netu tera­peuty. Jest pozor­nie nie­po­zorny. Niezbyt atrak­cyj­nie ubrany, zacho­wuje się ner­wowo, wręcz nie­śmiale. Przypomina zastra­szo­nego kró­liczka.
Pani Żaneta przy­cho­dzi, ponie­waż jest w kry­zy­sie. Do kry­zysu dopro­wa­dzili inni: mąż, rodzice, sąd, współ­pra­cow­nicy, zna­jomi. Przedstawia mi długą listę okru­cieństw, jakich doznała od innych. Każdy ją zanie­dbuje, oszu­kuje, a pani Żaneta puka od drzwi do drzwi, by uzy­skać pomoc, ale nikt nie chce jej wysłu­chać.
– Wkrótce pan Waldek staje się mniej nie­po­zorny. Stawia tera­peu­cie wyso­kie wyma­ga­nia. Chce otrzy­mać wspar­cie, ale nie wie dokład­nie, na czym mia­łoby ono pole­gać. Nie wie, co mia­łoby być jego celem w tera­pii. Odrzuca wszyst­kie pro­po­zy­cje, twier­dząc, że jest bar­dzo sprawny inter­per­so­nal­nie, radzi sobie ze swo­imi emo­cjami, a o dzie­ciń­stwie roz­ma­wiać nie chce. Następnie oskarża tera­peutę o to, że musi mar­no­wać na niego pie­nią­dze i że nie widzi efek­tów tera­pii.
– Pani Żaneta chce być wysłu­chana. Ale za każ­dym razem, kiedy tera­peuta pró­buje z nią empa­ty­zo­wać, staje się poiry­to­wana i zaprze­cza – nie, nie to miała na myśli.
– Pan Waldek jest bar­dzo zazdro­sny. Patrzy na życia innych ludzi selek­tyw­nie, bez empa­tii dla ich trud­no­ści i cier­pień, uważa, że wszy­scy mają szczę­śliwe mał­żeń­stwa, dzieci, domy, samo­chody i jeż­dżą na waka­cje. Łącz­nie z tera­peutą.
– Pani Żane­cie bar­dzo zależy na osią­gnię­ciach. Uważa, że nie może być osobą prze­ciętną, zapo­mnianą, igno­ro­waną. Musi być wybitna. Zazdrości innym suk­cesu, bo wydaje się jej, że dla niej już nic nie zosta­nie.
– Pan Waldek nie może znieść sie­bie i swo­ich emo­cji. Nie ma miej­sca na sła­bość i ból. Pyta tera­peutę, czy po tylu tera­piach wła­snych i latach nauki psy­cho­te­ra­pii nie doświad­cza już żad­nych nega­tyw­nych uczuć. Pewnie ma „wszystko poukła­dane”. Pan Waldek uważa, że do męż­czy­zny nie pasują takie okre­śle­nia jak „kru­chy”, „wraż­liwy”. Kiedy jest sam, nie pozwala sobie na odczu­wa­nie bólu – ucieka w kom­pu­ter i jedze­nie, co staje się wręcz nało­gowe.
Z czego to wynika? Co w tym nar­cy­stycz­nego? Gdzie logika? Odpowiedź w następ­nym emo­cjo­nu­ją­cym odcinku;)